TEATRALNY CHLEW

Nie będę dzisiaj pisał o klikach recenzenckich, ale o innym przykrym zjawisku, które powtarza się w każdym mieście i w każdym teatrze, kiedy rozpisuje się konkurs na dyrektora teatru.
Ilość spisków, plotek, intryg i budowania wszelakich opcji, które niestety mają służyć jedynie partykularnym interesom spiskujących, a nie dobru Teatru, jest porażająca. Teatr, jako dobro nadrzędne przestaje być ważny, a ważne zaczyna być jedynie, żeby w ten, czy inny sposób dobrać się do żłoba.
W imię władzy pieniędzy i grania ludzie staczają się na samo dno, pokazując swoje nieczyste oblicze.
I oczywiście, jak zawsze najbardziej aktywni w tych przepychankach są ci najsłabsi “artyści”, którzy poprzez kolesiostwo próbują się okopać i pozałatwiać sobie przyszłe fawory – ci dobrzy poradzą sobie zawsze i wszędzie, bez wchodzenia w układy.
Nie boję się powiedzieć głośno, że gardzę taką postawą. Oportunizm i koniunkturalizm w sztuce są cechami wzbudzającymi mój wstręt i niesmak, a fałszywość tych ludzi dyskwalifikuje ich moim zdaniem, jako artystów.
Bo żeby uprawiać prawdziwą sztukę trzeba być szczerym. Szczerym wobec widza, wobec świata, ale przede wszystkim wobec siebie samego, a moje obserwacje ostatniego czasu dowodzą, że ludzie nie potrafią być nawet wobec własnego Ja.
W takich chwilach cieszę się, że mam swoją odskocznie i że mogę się zamknąć w zaciszu mojego gabinetu pisząc scenariusz do filmu.
Amen.